Odkryj Iłżę

Legendy o Iłży

JEJ ŁZA

Przed jakim lat półtysiączkiem albo więcej, w tym miejscu gdzie dzisiaj miasteczko Iłża, na przestrzeni mil kilkunastu wokoło rosły okrutne bory, przez dzikiego zwierza zamieszkane. Wielkie bory roiły się różnorodnym ptactwem, a w olbrzymich sosnach pszczoły i szerszenie liczne miały siedlisko. Gdzieniegdzie tylko były zielone polanki, a na nich w ciemnych budach, z gałęzi splecionych i mchem pokrytych, na zimę zaś murawą udarniowanych - mieszkali maziarze (smolarze) i węglarze, którzy w strony dalekie maź, dziegieć i węgle rozwozili.

Były tu i góry wysokie, wąwozami skalistymi porozdzielane. Na jednej z gór takich stara a zła bardzo królowa wielki zamek z kamieni zbudować sobie kazała. Tysiące ludzi przez całe na górę tę kamienie, wapno i piasek, stosy belek z dębu i modrzewiu wciągały. A że wody blisko nie było, więc królowa kopać studnię na górze rozkazała. Na samym cyplu góry, w twardej opoce wybijali majstrowie ową studnię. Już na tysiące łokci w głąb ziemię i kamienie wybrali, a do wody dostać się nie mogli. Wtedy królowa kazała ten loch wielki obmurować wysokim murem okrągłym, obok niego zamek budować, a pod zamkiem - wielkie lochy i piwnice . Wszystko to grubymi murami i żelaznymi bramami otoczyć kazała, aby dostępu tam nikt nie miał.

Ludziska do tych robót z daleka sprowadzeni aż się za głowę brali z dziwowiska; na co królowej starej i brzydkiej tyle budowli różnych przydać się może? A wkrótce wszystko się wyjaśniło, gdy wozy ciężkie dniem i nocą do zamku zajeżdżać zaczęły. Moc narodu, co jakoś nie po naszemu gadali, skrzynie różne i sprzęty złociste do izby znosili, a całe wozy złota i srebra do piwnic i lochów zsypywali. Nazjeżdżała się też kupa różnych państwa w złocistych karetach i z nimi cała kapela. Stara królowa wciąż hulała i balowała, z gośćmi swoimi spijając wina i miody słodkie, zjadając potrawy zamorskie, a kapela grzmiał od wieczora do świtu, aż ją o mile słychać było. Ćma żołnierstwa w żelaznej zbroi, z dzidami i mieczami na murach i przy bramie wartę utrzymywała.

Dni i tygodnie upływały w zamku na zabawach, a po lasach naród biedny w swoich chatach dymnych przymierał głodem. A jednak do ludu tego, oddanego ciężkiej pracy, dochodziły wieści z zamku, że stara królowa po śmierci króla - męża, nie mogąc żyć zgodnie z synem, a jeszcze bardziej z młodą prześliczną urody synową, schroniła się do leśnej puszczy, aby żyć tu spokojnie, pędząc czas na modlitwie i na dobrych uczynkach. Inne jednak życie pędziła zła królowa w wybudowanej przez siebie pustelni, boć kościoła ani kaplicy w niej nie było; rozmyślała natomiast, jakim by sposobem pozbyć się znienawidzonej synowej, która choć nie z rodu królewskiego pochodziła, ale młody król tak ją ukochał, że za małżonkę pojął, na co królowa matka zgodzić się nie chciała. Postanowiła więc zgładzić ze świata synową i w tym celu wielkiego czarnoksiężnika na radę wezwał.

W jakiś czas potem list do syna wysłała, prosząc, aby z żoną do jej pustelni przyjechał, bo czuje się chora i tęskno jej bez ukochanych dzieci. Młody król miał bardzo miękkie serce, młoda królowa była istnym aniołem. Więc zapomnieli dawnych uraz i matki zajechali. Na przyjazd dzieci ucichły w zamku dźwięki muzyki i goście się niby gdzieś rozjechali, a królowa matka, gronem niewiast wiekowych otoczona, czule młodą parę witała, prosząc, aby dni kilka u niej pogościli. Wnet jednak przybył goniec, wzywający króla do stolicy. a królowa - matka tak serdecznie, ze łzami błagała, aby w ostateczności choć synowa kochana pozostała, że król, nie podejrzewając zdrady, zgodził się na to i sam do stolicy powrócił. Tego tylko zła królowa oczekiwała. natomiast po jego odjeździe królowa synową swoją w białą kaczkę zamienił, do studni bezwodnej wrzuciła i mur nad studnią zasklepić kazała. Ponieważ kaczuszka wyfrunąć nie mogła, więc opuściła się na dno tego lochu strasznego i tam gorąco modlić się i rzewnie płakać poczęła. Łzy nieszczęśliwej rozmyły opokę podziemną i bystrym potokiem aż na powierzchnię wybiegły, tworząc u podnóża góry zamkowej strumień wartki a przezroczysty, na który - prądem łez własnych uniesiona - biedna kaczuszka z lochu podziemnego wypłynęła. Na białej szyjce kaczki obrączka złota jaśniała. Była to obrączka ślubna, z którą młoda królowa nigdy się nie rozstawała.

Modlitwy i łzy niewinnie prześladowanej królowej - kaczki snadź przez Boga były przyjęte. Nad strumieniem powstałym z jej łzy zjawił się Anioł Boży, który jednym skinieniem przywrócił kaczce postać pierwotną i poszybował z nią na białych skrzydłach wprost do stolicy, gdzie na łonie stęsknionego króla złożył skarb jego ukochany. Królowa matka ze straszną złością na wszystko to z okna patrzyła. Nagle w kaczkę czarną się zmieniła i - z żelazną obrączką na szyi - za dziesiąte morze uciekła. Zerwała się straszna burza z grzmotami i piorunami. Gro za gromem uderzał w mury olbrzymiego zamczyska, wyganiając stamtąd pozostałych gości i służbę, wszyscy oni w postać kruków, wron i nietoperzy z wielkim krakaniem i piskiem za czarną kaczką, starą królową, powędrowali i wkrótce w cieniach chmur i nocy zniknęli. Z zamczyska tylko gruzy pozostały i jedna wielka okrągła baszta, otaczająca loch, do którego młoda królowa była wtrącona. Rzeczkę, która z łez młodej królowej powstała, a z czasem dopiero na nazwę Iłża przerobili.

Legenda o królu

Legenda I Bardzo dawno temu na zamku mieszkał król z królową i z jednym przystojnym synem. Pewnego dnia syn królewski wszedł na szczyt najwyższej wieży zamkowej i ujrzał przepiękne położenie miasta. Długo patrzył na wszystkie strony i zachwycał się malowniczym położeniem miasta i zamku. Nagle w tym zachwycie zakręciła mu się głowa, stracił równowagę, spadł z wieży na ziemię, ponosząc śmierć. Przez wiele lat królowa płakała po śmierci syna. Zawsze "jej łzy" było widać w oczach. Król w związku z tym postanowił nazwać tę miejscowość " Jejłzą". Ludność z czasem z Jejłzy zaczeła wymawiać Iłża.

Legenda II Radosław Odrowąż hrabia z Końskich wystawił pierwszy zamek z drzewa w 1130 roku. W tym zamku umieścił hrabia swoją córkę Odosławę pod nadzorem mnicha Ottona, której nie chciał wydać za Sobiesława z rodziny Nałęczów. Sobiesław nie wiedział, gdzie ukryto Odosławę. Szukał jej po całym kraju. Po pięciu latach szukania Sobiesław przywędrował do iłżeckiego zamku i tu zobaczył najdroższą Odosławę w oknie wieży zamkowej. Była ona zapłakana i zmartwiona, ponieważ nielitościwy mnich dokuczał jej bez przerwy. Sobiesław przebrał się za żebraka, dostał się do zamku i tu zabił mnicha. Porwał Odosławę i uciekł w nieznane strony. Służba Radosław puściła się w pogoń, zatrzymała Sobiesława z najdroższą. Sobiesława zabito na miejscu, a Odosławę uwięziono do śmierci na wieży zamkowej. Po nieudanym porwaniu i zabiciu kochanka Odosława zawsze płakała i te właśnie łzy dały nazwę Jej łza.

O KRÓLEWNIE W BIAŁĄ KACZKĘ ZAKLĘTEJ, CZYLI JAK POWSTAŁA RZEKA IŁŻANKA

Oj, zła to była królowa, zła! w borach gdzie dziś miasteczko Iłża się znajduje, na wysokiej górze zamek budować kazała, skarby w nim nieprzebrane zgromadziła, czas na ucztach i zabawach spędziła. Mimo warownej siedziby, pięknie urządzonej, na szczycie skały wzniesionej, jak też nieprzebranego bogactwa, królowa szczęśliwą jednak nie była. W jej sercu, jak drzazga, tkwiła myśl o pięknej synowej, którą królewicz wbrew jej woli za żonę pojął. Przemyśliwała więc całe dnie, a często i bezsenne noce jak się jej pozbyć i od dręczących myśli zarazem uwolnić. Zastanawiała się długo i wreszcie sposób na to znalazła. Postanowiła na pewien czas opuścić swój bogaty pałac, do leśnej pustelni się schronić i tam udając wielce bogobojną, za synem i synową stęsknioną, do siebie ich zaprosić. I tak też uczyniła.

Młodzi nie przeczuwając niczego złego, niebawem w jej pustelniczym domku się zjawili. Wówczas, na ich usilne prośby, przeniosła się ponownie do pałacu, w którym na jej polecenie zamilkł gwar uczt i biesiad. Tymczasem uśpiwszy czujność najbliższych swój podstępny plan usunięcia synowej przeprowadzała. Wkrótce po przeniesieniu się do pałacu syn jej w ważnych sprawach wezwany został do stolicy, dokąd też niezwłocznie się udał. Żonę zostawił pod opieką matki, wierząc jej zapewnieniom, że otoczy ją czułą opieką. Ledwo królewicz wraz z rycerzami wyruszył w drogę, ledwo ucichł tętent końskich kopyt, a już zła królowa okrutny los pięknej synowej zgotowała. Przy pomocy czarnoksiężnika przemieniła ją białą kaczkę i do głębokiego jak studnia lochu wtrąciła. I aby księżniczka w ptaka przemieniona nie mogła się stamtąd wydostać, wejście do lochu zamurować kazała.

Rozpaczała królewna w kaczkę zaklęta. Śliczna, młoda księżniczka ciągle płakała, zalewając się łzami. Ale mury zamku były tak grube, loch tak głęboki, że nikt tego płaczu usłyszeć nie mógł. A było ich tyle, że strumyk utworzył, który ujścia szukając, skałę zamkową rozmył i na zewnątrz wypłynął. Tą drogą wydostała się na wolność i biała kaczka, której anioł dawną postać pięknej, młodej królewny przywrócił. Odczarowana królewna wnet odzyskała męża, a zła matka, dowiedziawszy się o tym wszystkim, wpadła w tak wielką złość, że przemieniła się w kaczkę czarną. Znienawidziła też zamek, który był światkiem jej upokorzenia, opuściła jego mury i wszelki ślad po niej zaginął. A sam zamek też długo się nie ostał. Któregoś dnia rozpętała się nad nim straszliwa burza. Biły weń pioruny okrutne, a wichry z taką ogromną siłą uderzały w mury, że niewiele czasu minęło a budowla szybko zamieniła się w wielkie rumowisko.

Po dziś dzień jedynym śladem po tych odległych zdarzeniach jest rzeka Iłżanka, w którą przekształcił się strumyk, powstały z łez więzionej przed wiekami w lochu królewny. Kiedyś dawno, dawno temu, dla upamiętnienia tamtych wydarzeń nazwano rzekę " Jej łza" i dopiero po latach przybrała ona obecną nazwę.

Bądź
Na bieżąco: cxcxc

Polub nasz profil na Facebooku, obserwuj nas na Instagramie i oglądaj na YouTube!

Będziesz jako pierwszy wiedział o wydarzeniach w naszej gminie.

Formularz
Kontaktowy

Masz pytanie,
potrzebujesz pomocy?

Napisz do nas,
a my odpowiemy na Twoje pytanie
najlepiej jak potrafimy.





    pl_PLPolish
    Skip to content